Czcigodni Kapłani i Osoby Życia Konsekrowanego!
Droga Rodzino, zmarłego Księdza Józefa!
Umiłowani Bracia i Siostry!
Ktoś powiedział: „Rozstanie – to coś, czego się boimy i staramy się do tego nie dopuścić, chociaż przychodzi zawsze...”. Jednak najbardziej zaskakuje ono gdy przychodzi nieoczekiwanie, w chwili nagłej i niespodziewanej, w chwili gdy zaplanowanych zostało wiele zadań do wykonania, katechez do wygłoszenia, spotkań z ludźmi i codziennych obowiązków duszpasterskich wobec swych parafian.
Taka refleksja nasuwa się dzisiaj, gdy spoglądamy na spoczywającą na katafalku trumnę świętej Pamięci Księdza Józefa. Takiego rozstania nikt z nas nie przewidział i możemy powiedzieć - zaskoczyłeś nas Księże Józefie. Zaskoczyłeś nas kapłanów, rodzinę, twoich parafian, znajomych i przyjaciół.
Z niedowierzaniem dociera do nas smutna prawda, że ciebie już nie ma pośród nas żyjących, że spełniły się w twoim życiu słowa psalmisty: „Rozbiorą moje mieszkanie i przeniosą ode mnie jak namiot pasterski. Jak tkacz zwinąłem me życie, a Pan jego nić przeciął, od świtu do nocy kres mi położysz”.
Dlatego w ten dzień pogrzebu powracają słowa nadziei, „że nasze życie zmienia się, ale się nie kończy. I gdy rozpadnie się dom naszej doczesnej pielgrzymki, znajdujemy w niebie wieczne mieszkanie.”
W tę prawdę, jako kapłan, bardzo głęboko wierzyłeś i pomagałeś uwierzyć innym. Tę prawdę nie jeden raz powtarzałeś podczas pogrzebów swoich parafian, a dzisiaj my powtarzamy ją nad twoją trumną, w twoim kościele parafialnym, gdzie podczas chrztu świętego, włączony zostałeś do wspólnoty Kościoła, gdzie po raz pierwszy przyjąłeś Chrystusa w Komunii świętej, a potem przeżywałeś Pięćdziesiątnicę w sakramencie bierzmowania. Tutaj również odprawiłeś swoją pierwszą prymicyjną Mszę świętą, a dzisiaj ten dukielski kościół farny, wyprawia cię do Domu Ojca. Można powiedzieć, że gdy chodzi o wiarę, to tutaj wszystko się zaczęło i tutaj się dopełnia.
Umiłowani Bracia i Siostry!
Ks. Józef Czarnik urodził się w 1951 roku w Dukli. W roku 1975 przyjął święcenia kapłańskie w diecezji przemyskiej. W pierwszych latach kapłaństwa pracował jako wikariusz i katecheta w kilku parafiach diecezji przemyskiej. W 1991 roku został przyjęty przez ks. abpa Mariana Jaworskiego do pracy w archidiecezji lwowskiej, zatem był jednym z pierwszych kapłanów podejmujących posługę w odradzającej się po latach prześladowania i zniszczenia, archidiecezji lwowskiej. Zatem z czterdziestu trzech lat życia kapłańskiego, Kościołowi lwowskiemu poświęcił dwadzieścia siedem lat.
Początkowo był wikarym parafii w Hałuszczyńcach, a od 1992 do 2010 roku był administratorem i proboszczem parafii św. Antoniego w Łosiaczu, gdzie przeprowadził gruntowne remonty zniszczonych kościołów, powierzonych mu w opiekę duszpasterską. Odzyskał i wyremontował plebanię w Łosiaczu.
W roku dwutysięcznym został inkardynowany do prezbiterium archidiecezji lwowskiej, a w 2010 roku został mianowany proboszczem parafii w Nowym Mieście, dekanacie samborskim.
Parafia w Nowym Mieście należy do nielicznych parafii archidiecezji lwowskiej, która przetrwała przez cały okres Związku Radzieckiego. Kościół nie podzielił losu innych kościołów, które stały się magazynami, salami kinowymi czy składami kołchozowymi. Stało się tak dzięki bohaterskiej postawie śp. ks. Jana Szeteli, który po wojnie i zmianie granic nie opuścił parafii w Nowym Mieście, ale pozostał w niej do roku 1990, kiedy to jako sędziwy i schorowany kapłan, powrócił do swej rodzinnej parafii, gdzie zmarł i został pochowany.
Ks. Józef Czarnik nie zapomniał nigdy o swym poprzedniku, dlatego zabiegał o to by pamięć o nim trwała. To dzięki ks. Józefowi przy drzwiach wejściowych do nowomiejskiego kościoła zawisła pamiątkowa tablica z wizerunkiem ks. Jana Szeteli.
Pamiętał również i pielęgnował pamięć o pomordowanych więźniach z Niemieckiego Zakładu Karnego w Przedzielnicy, których zbiorowa mogiła znajduje się na nowomiejskim cmentarzu. To za probostwa ks. Józefa, Polska Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa postawiła pomnik upamiętniający ofiary Przedzielnicy. Miało to miejsce w 2014 roku.
W pamięci parafian i gości niezapomnianymi pozostaną odpusty ku czci św. Marcina. Dzięki ludziom dobrej woli z rodzinnej ziemi dukielskiej, ks. Józef zapoczątkował i wprowadził zwyczaj dzielenia się bułkami św. Marcina.
Miał jeszcze wiele planów. Szukał środków na odnowienie zabytkowego kościoła w Nowym Mieście, a własnymi siłami odnowił boczną kaplicę kościoła parafialnego. Na wiosnę miał rozpocząć remont kościółka filialnego w Grabownicy i planował uroczystą instalację relikwii św. Jana z Dukli, swego rodaka, z którym mamy nadzieję spotkał się już w Domu Ojca.
Umiłowani Bracia i Siostry!
Uroczystości pogrzebowe są małymi rekolekcjami, które głosi nam ten kogo żegnamy. Dzisiaj głosi je nam zmarły ksiądz Józef, powtarzając za Apostołem Pawłem ważne dla naszej przyszłości trzy stwierdzenia.
Pierwsze - „Nikt z nas nie żyje dla siebie”.
Jestem przekonany o prawdzie tych słów, podobnie jak wszyscy tutaj obecni. Znaliśmy przecież zmarłego Księdza Józefa i wiemy, że nie żył tylko dla siebie. Kto był w jego mieszkaniu doskonale wie, że nie zgromadził dla siebie majątku, a skromy dom po księdzu Janie Szeteli zostawił gotowym do zamieszkania dla innego kapłana.
Drugą prawdą są słowa: „jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana”. To krótkie stwierdzenie przypomina nam o istnieniu Boga, który powołał nas do życia i do wiary. Zatem dziękujemy za jego wiarę i za to, że nie przywłaszczył jej dla siebie, ale głosząc Słowo Boże, pracując dla dobra Kościoła, nauczył wielu wierzyć w dobroć Boga. Dokonał tego codziennym przykładem, modlitwą, postem, jałmużną, pracowitością, serdeczną radością i wiernością ewangelicznej miłości i miłosierdziu, o którym Jezus mówił: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.”
I jeszcze jedno stwierdzenie z Listu św. Pawła Apostoła do Rzymian: „jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana”.
W kontekście tych słów postawmy pytanie – kiedy człowiek umiera dla Pana?
Odpowiadając powiedzmy, że wówczas kiedy potrafi powtarzać za św. Piotrem Apostołem: „Panie Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. A wyrazem tej miłości jest szacunek dla bliźniego, którego kocha się jak siebie samego, dla wspólnoty w której się żyje, począwszy od rodziny, w której rozpoczęło się ziemskie życie, poprzez znajomych i sąsiadów, a kończąc na Kościele, w którym powtarza się zwyczajne wyznanie wiary: „Pan mój i Bóg mój”, i w którym słyszało się słowa Jezusa „Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo przygotowane wam od założenia świata”.
Te trzy zadanie, jakie dzisiaj daje nam Ksiądz Józef, niech pozostaną jego duchowym testamentem na ten czas, jaki przeznaczył nam jeszcze Stwórca.
Kochani moi!
Wierząc w prawdziwość Słowa Bożego, pochylając się nad doczesnymi szczątkami Kapłana, proszę Boga pełnego miłosierdzia, aby wejrzał na niego i przyjął ukończony trud apostolskiej posługi, spełnioną drogę wiary i obdarzył go wieńcem sprawiedliwości. Niech dobre czyny pozostawione na ziemi, otworzą mu bramy nieba i niech przy nich wyjdzie mu na spotkanie św. Jan z Dukli i poprowadzi przed oblicze Najwyższego.
Amen.